Mniszek, świętokrzyskie

Spływy kajakowe

Na spływ kajakowy namówiła mnie koleżanka. Początkowo trochę się wahałam, w końcu jak do tej pory kajaki widziałam tylko w telewizji, ale potem pomyślałam: „przecież to tylko weekend, blisko od Krakowa, raz kozie śmierć!”

Jak się okazało była to bardzo dobra decyzja. Przed wyjazdem dokładnie przewertowałam stronę organizatora a nawet dwa razy do niego dzwoniłam. Miły pan cierpliwie rozwiewał moje wątpliwości i tłumaczył dokładnie na czym te całe spływy kajakowe polegają. Ponieważ nie dysponowałyśmy samochodem obiecał też, że zabierze nas z dworca PKP w Jędrzejowie nad rzekę.

Wreszcie, któregoś piątkowego wieczoru zawitałyśmy na biwak nad Białą Nidą, skąd rozpoczynają się spływy kajakowe Nidą. Sosnowy lasek, zero cywilizacji dookoła i dużo, dużo świeżego powietrza. Naprawdę miła odmiana po duchocie i kurzu miasta. Miła tym bardziej, że reszta wieczoru minęła przy ognisku i gitarze. Co ciekawe - wiem, bo sama sporo chodzę po górach- miłośnicy pieszych wędrówek i kajakarze gustują w podobnym repertuarze.

Drugiego dnia, po śniadaniu, zwijamy obóz i pakujemy nasze plecaki do podstawionych busów. Osoby, które przyjechały swoimi autami, odprowadziły je wcześniej na bezpieczny parking. Pora na szkolenie kajakowe. Instruktorzy uczą nas podstaw kajakarstwa, mówią jak mamy się zachować na spływie, na co zwrócić uwagę. Wybieramy sobie kapoczki (rozmiary może i różne ale dlaczego tak mało kolorów?), wiosła i… ahoj przygodo! No dobrze przyznam się: przez pierwsze pół godziny nasz kajak był „zepsuty”, po prostu „nie dało” się nim sterować. Potem już było ok. Pływanie kajakiem naprawdę nie jest trudne. Zwłaszcza, że Nida nie należy do wartko płynących rzek. Tym lepiej, gdyż jest czas by delektować się urokami krajobrazu. A jest na co popatrzeć. Nie zdawałam sobie sprawy, że zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Krakowa są takie śliczne i dzikie okolice. Po południu dopływamy na kolejny biwak, gdzie już czekają nasze bagaże. Wieczorem powtórka z rozrywki, czyli ognisko, kiełbaski i śpiew, tego dnia chyba trochę głośniej i weselej- wspólny dzień na wodzie zrobił swoje.

W niedzielę znów pakujemy bagaże do samochodów organizatora i w drogę. Teraz wiosłujemy już równiutko, w końcu nie jest to nasz pierwszy dzień w kajaku?. Kończymy spływ trochę zmęczone ale bardzo zadowolone. Kto by pomyślał, że będę powtarzać znajomym: „spływy kajakowe, to jest to!” Krajobraz, naturalny charakter rzeki, super atmosfera, poznani ludzie (ach, ten instruktor, po prostu słoneczny patrol). Pozostaje też kwestia organizacji całej imprezy, której naprawdę trudno coś zarzucić. Na pewno znów skorzystamy z oferty zorganizowanych spływów kajakowych w świętokrzyskim, tym bardziej, że do przepłynięcia jest jeszcze Czarna Nida i Pilica. Do czego gorąco wszystkich namawiam. Więcej informacji i zdjęć na stronie http://www.kajakiem.pl/

anka