W poszukiwaniu formy!

Świąteczny czas, a szczególnie obżarstwo z nim związane, tak samo jak krótkie zimowe dni przyczyniają się do rozleniwienia naszego organizmu. W efekcie serce obrasta tłuszczem, pojawiają się oponki na brzuchu, już nie wspominając o kolejnej brodzie. Jak się tego pozbyć?

Początek sezonu wiosenno-letniego to świetny okres na przyzwyczajenie organizmu do większego wysiłku i poprawy wyglądu fizycznego. Mianowicie, coraz dłuższy dzień, czy większa ilość promieni słonecznych przyczyniają się do pobudzenia naszego mózgu do wysiłku fizycznego.

Od czego zacząć?
To dobre pytanie i w zasadzie każdy może odpowiedzieć po swojemu. I ja odpowiem po swojemu. Po pierwsze wyciągamy z szafy stary dres, wbijamy się w niego. Po drugie, konieczne będą jakieś tenisówki - byle wygodne. Po trzecie wgrywamy ulubione piosenki na mptrójkę lub do telefonu z funkcją odtwarzacza. Ten, kto nie ma mpetrójki, a chciałby też posłuchać muzyczki niech uda się do kiosku po mini radyjko (cena ok. 5 zł) i też będzie dobrze. No dobrze, ciuch jakiś już mamy, muzyczka nam gra to teraz trzeba poczekać na wieczór lub wczesny poranek. Tak, tak... pora ta nie jest przypadkowa - w ten sposób już pozbyliśmy się wymówki "nie mam na to czasu", a i nie jest nam potrzebny najnowszy model dresów z trzema czy czterema paskami, bo w tych porach jest już - albo jeszcze - ciemno.
Okey, sprzęt już mamy brakuje nam jeszcze małej butelki z wodą, może być gazowana lub nie. Dziwne? Dla mnie już nie, bo w zależności od tego, którego dietetyka o to spytamy, to raz lepsza jest gazowana, a raz niegazowa. Ja wybrałem złoty środek i kupuję gazowaną i zawsze ją porządnie wytrząsnę przed użyciem.
Pierwszy trening
Mamy już nasz amatorski sprzęt, wybiła godzina zero... wychodzimy z domu i udajemy się na pobliską ścieżkę biegową, bieżnię, park, czy pobliski chodnik dookoła osiedla (nieważne). Na początek proponuję marszo-trucht, taki lekki trucht, aby można było poszperać w odtwarzaczu muzyki i zapuścić piosenkę z Rocky`ego.... pięc minut później zalecam lekki odpoczynek w postaci marszu. To świetny czas, aby popatrzeć jak inni biegają. Tak, tak... jest ich dużo w pobliżu. Kto by się spodziewał. Po krótkie przerwie biegniemy dalej...

Plan treningowy
Podstawą właściwych ćwiczeń jest dobry plan treningowy. Dobry, oznacza tutaj dobrany ilościowo i jakości do konkretnej osoby. Nie będę tutaj nic proponował, bo nie jestem fachowcem w tym temacie - niestety. Jednak w tym celu proponuję odwiedzić stronę, którą sam często odwiedzam: http://bieganie.pl, a dokładniej zapraszam do działu "zacznij biegać" (http://bieganie.pl/?cat=6).

Co dalej?
Gdy już złapiemy bakcyla i gdy już mamy kilka litrów wylanych potów za sobą, warto pomyśleć o naprawę dobrych butach, takich które nie będą uciskać, obcierać czy latać po stopie w przód i w tył. Takie, które będą oddychać i idealnie pasować, takie, które będą lekkie i będą amortyzować każdy kolejny krok, takie, które same nas poniosą - jak kota w butach. Acha! Pamiętaj, że takich butów nie kupisz na bazarku i trzeba na nie wydać sporo kasy (ale warto). Oczywiście nie kupuj butów dla zawodowców, raczej warto się skupić na butach firmowych, ale w środkowym przedziale cenowym. Proponuję też nie słuchać sprzedawcy, gdy będę opowiadać o cudownych systemach, które ułatwiają bieganie - takie to miał tylko kot w butach. Kolejny krok to dobre ubranie: nie za ciepłe, nie za zimne najlepiej termoaktywne, a na chłodne wieczory zalecam dobrą czapeczkę, lub chociaż opaskę, która ochroni przed przeziębionymi zatokami.

Podsumowując powyższe: wyciągaj dres, buty i w nogi, a zbędne kilogramy same spadną...

Rioter